Ksiądz Kazimierz Martyński we wspomnieniach (Cz. I)
Wspomina ksiądz Krzysztof Nalepa z Tarnowa:
Jestem kapłanem archidiecezji łódzkiej, a pochodzę z samego Tarnowa, z parafii Bazyliki Katedralnej. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku pracował w tej parafii jako wikariusz ks. Kazimierz Martyński, który jest szafarzem mojego sakramentu chrztu.
Będąc diakonem wszedłem w kontakt z Księdzem Martyńskim. I ta więź między nami trwała do jego śmierci. Cieszył się, że ja, którego ongiś ochrzcił jestem kapłanem. Odwiedziłem go kilka razy w Lipinkach, byliśmy także w kontakcie korespondencyjnym. Ksiądz Prałat miał otwarte serce, był bardzo gościnny, cieszył się z moich wizyt. Poruszał podczas spotkań, niekiedy w listach przeróżne tematy. Świadczyło to o jego wszechstronnych zainteresowaniach. Opowiadał mi dużo o czasie swej pracy w katedrze tarnowskiej i w innych miejscach.
Jego miłością były oczywiście Lipinki. Miał wielki zaszczyt i przywilej przygotować koronację – na prawie papieskim – łaskami słynącej figury Matki Bożej Lipińskiej. To było największe wydarzenie w jego kapłańskim życiu. Tylko można sobie wyobrazić jego radosne kapłańskie serce po tej wspaniałej uroczystości, do której całe życie wracał i z której czerpał siły. A tak naprawdę powierzał się Matce Bożej Lipińskiej jako bliskiej Orędowniczce. Po cichu „zazdrościłem” mu, że dotykał tak wielkich tajemnic.
Ksiądz Prałat Kazimierz Martyński sporo czytał, pisał i publikował swe teksty. Niektóre mi ofiarowywał i są teraz cenną pamiątką. Wypada tu wymienić teksty o sanktuarium Matki Bożej w Lipinkach, opracowania o Lipinkach czy wreszcie własne wspomnienia. Znał świetnie język niemiecki. Przetłumaczył na ten język przewodnik „Gmina Lipinki”, a także z niemieckiego na polski z drugą osobą wielkie dzieło pt. „Niemiecki Kościół Katolicki za czasów socjalizmu narodowego (1933-1845)”.
Moje pobyty u Księdza Prałata były wypełnione jego życzliwością oraz poruszaniem wielu spraw. I można pomyśleć, że ks. Kazimierz Martyński siedział sobie w jakichś małych Lipinkach oderwany od świata. Nic bardziej mylnego. On się światem, a w szczególności życiem Kościoła interesował. Miał wielkie doświadczenie duszpasterskie i taką piękną mądrość, którą ubogacał napotkanych. Choć ostatnie lata związane były z niedomaganiem na zdrowiu, jednak nie tracił swej witalności. Cieszył się osiągnięciami innych. Kiedy posyłałem mu swe publikowane teksty zawsze dziękował, cieszył się, gratulował i życzył dalszych sukcesów.
Jego śmierć, w jakże wymownym dniu maryjnym, zamyka pewną kartę historii, którą można by jeszcze długo czytać. Pozostawił nam tajemnicę swego kapłańskiego życia polegającą na ciągłym odkrywaniu Kościoła, miłości do Boga i Jego Matki. Myślę, że do tej tajemnicy ci, którzy Go znali będą wracać i ciągle coś odkrywać.
Najnowsze komentarze